Oprócz kosmetyków kolorowych mają jeszcze skromną linię pielęgnacji. Coś do twarzy trądzikowej, coś do rak i takie tam. W moje ręce wpadł akurat krem z limitki Snow Jam o właściwościach regenerujących. W sam raz dla moich przesuszonych rąk. Słowo Repair na tubce dodało mi chęci i zapału.
Opis jest po niemiecku, także nie będę nawet podejmować próby translacji :D W każdym razie ma za zadnie pielęgnować, odbudowywać, chronić i nawilżać trudną skórę dłoni.
Bardzo podoba mi się pojemność- 75 ml.Idealna do torebki. Opakowanie zamykane na zatrzask.- znowu idealnie :) Można aplikować w każdym miejscu :)
Jak przystało na krem regenerujący, ma dość bogatą konsystencję. Koloru oczywiście białego, jak większość kremów do rąk. Szybko wchłania sie jego spora część, jednak pozostawia ochronną warstewkę, która sprawdza się na mrozie.
W składzie troszkę dobroci- na drugim miejscu olej kokosowy a na trzecim masło shea. Nie jest źle! Producenta zbesztać należy za dodatek EDTA. Feeee! Tego to ja nie lubię. Z drugiej strony nie możemy oczekiwać mega rewelacyjnego składu za kilka złotych.
Na pewno jest wydajny. Starczył mi na dwa miesiące użytkowania, czasem nawet 2-3 razy dziennie.
Zapach jest przyjemny dla nosa. Bardziej kojarzy mi się z kosmetykami do włosów. Wymagająca nie jestem :D Początkowo mocny, jednak po kilku chwilach pozostaje jedynie delikatna, lekka kwiatowa woń.
Z cała pewnością mogę stwierdzić, że producent nie obiecuje gruszek na wierzbie. Krem zapewnia solidną dawkę nawilżenia i odżywienia. Łapki są przyjemnie miękkie i ukojone. I również dobrze chronione przed zimnem i wiatrem ;)
Warto zwrócić uwagę na cenę tego kremu. Około 1,5 euro to nie dużo za dobry jakościowo krem. Jest on dowodem na to, ze nie trzeba od razu wydawać dwucyfrowych sum na kosmetyki.
Plusy:
+bogata konsystencja
+zapach
+cena
+działanie, świetnie spełnia swoją rolę
+opakowanie idealne do torebki
Minusy:
-dostępność
Moja ocena: 5,5/6,0
Przesyłamy buziole :*
Miałam krem Essence z edycji zimowej, pierniczkowy. Zapach ładny, ale krem był taki sobie - może w okresie letnim byłby w porządku, w zimie jednak nie poradził sobie z moją przesuszoną (czasem nawet pękającą!) skórą dłoni.
OdpowiedzUsuńJa się do niego śliniłam, jednak nie był dostępny w PL :(
Usuńz uporem maniaka, kocham tylko i wyłącznie krem ANIDAi nie zmienię go na nic innego ;)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o nich wiele dobrego. Dodatkowo są w przyzwoitej cenie. W aptekach doz zimą były chyba za 2,49 czy 2,99. W sumie to teraz żałują, że nie kupiłam. Miałam wtedy spory zapas kremów do rąk, ale przecież by się nie zmarnowały :D
UsuńJeszcze nie miałam kremu z essence ;)
OdpowiedzUsuńAle za to sporo rosyjskich kosmetyków :D
UsuńNie znam nie widziłam
OdpowiedzUsuńBo ta limitka nie była dostępna w PL :(
Usuńjak mam być szczera to jakbym go widziała to bym się nie skusiła, ale skoro jest tak dobry to jak będę miała okazję to go kupię ;) ;*
OdpowiedzUsuńMoże gdzieś go jeszcze dorwiesz w koszyczku z przecenami w DM :)
Usuńmuszę kupić koniecznie!!!!
OdpowiedzUsuńWarto jeszcze poszukać w DM ;)
Usuńw sumie nie miałam jeszcze żadnego kremu do rąk z essence ;) moim ulubieńcem jest krem z johnson's ;)
OdpowiedzUsuńW hebe są na stałe różne kremy z Essence ;)
UsuńMiałam krem do rąk z zimowej limitowanki Essence i byłam bardzo zadowolona. Zarówno dobrze nawilżał, jak i pięknie pachniał. :)
OdpowiedzUsuńOprócz tego miałam jeszcze mandarynkowy, ale mnie nie zachwycił. Taki sobie. Ten jest o wiele lepszy.
UsuńKompletnie olewałam kremy do rąk Essence,a tu proszę jaka niespodzianka :)
OdpowiedzUsuńA widzisz :D
UsuńNie miałam żadnego kremuj z essence jeszcze
OdpowiedzUsuńA tego kremu nie spotkałam w sklepie ;)
OdpowiedzUsuńmam wersje żółta le jeszcze w testach:) bardzo przyjemnie pachnie:)
OdpowiedzUsuń